XVI NIEDZIELA ZWYKŁA – Rok C Czytania mszalne. PIERWSZE CZYTANIE Abraham przyjmuje Boga Czytanie z Księgi Rodzaju Pan ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia. Abraham, spojrzawszy, dostrzegł trzy ludzkie postacie naprzeciw siebie.
Boże, zmiłuj się nad nami. DN 324; SL 249; ExD 574. W nawiązaniu do dzisiejszej antyfony na wejście: „Panie, zmiłuj się nade mną, bo nieustannie wołam do Ciebie. Tyś bowiem, Panie, dobry i łaskawy, pełen łaski dla wszystkich, którzy Cię wzywają”.
Każdy z nas usłyszy na zakończenie Mszy Świętej: „Idźcie w pokoju Chrystusa”. Staniemy się w ten sposób posłani przez Pan do dawania świadectwa. Najpierw jednak sami musimy napełnić się Bogiem, poznawać Go, aby następnie składać wiarygodne świadectwo, które łączy modlitwę, słowo i czyn.
EBOOK Jutro Niedziela ROK C 49,90 zł 39,90 zł Zamów. Saul wyruszył ku pustyni Zif, a wraz z nim trzy tysiące doborowych Izraelitów, aby wpaść na trop Dawida na pustyni Zif. Dawid wraz z Abiszajem zakradli się w nocy do obozu; Saul właśnie spał w środku obozowiska, a jego dzida była wbita w ziemię obok głowy.
EBOOK Nawykownik Biblijny 4,90 zł Zamów. EBOOK Jutro Święto 69,90 zł 59,90 zł Zamów. EBOOK Jutro Niedziela ROK C 49,90 zł 39,90 zł Zamów. To, że Pan przyjdzie, jest pewne: trudniejsze jest samo czekanie. W określeniu, kiedy to nastąpi, nie pomaga ani Paweł (DRUGIE CZYTANIE), ani sam Jezus (EWANGELIA). Ważniejsze jest to, jak czekamy.
Vay Tiền Trả Góp 24 Tháng. i Tintoretto Chrystus na Morzu Galilejskim 15 Niedziela zwykła rok A 15 Niedziela zwykła rok B 15 Niedziela zwykła rok C Powrót do Niedziele zwykłe, Niedziele zwykłe 13 – 18, Powrót do Linki 15 NZ rok A: Ewangelia: Mt 13, 1 – 23; Słowo Boże Domenico Pettti Przypowieść o siewcy Przypowieść o siewcy 1 Owego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na I mówił im wiele w przypowieściach* tymi słowami: «Oto siewca wyszedł A gdy siał, niektóre [ziarna] padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne Kto ma uszy, niechaj słucha!». Cel przypowieści 10 Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: «Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich?»11 On im odpowiedział: «Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano*.12 Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza*:Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie,patrzeć będziecie, a nie Bo stwardniało serce tego ludu,ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli,żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli,ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli. Wyjaśnienie przypowieści o siewcy 18 Wy zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy!19 Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na Posiane na miejsce skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje;21 ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny». Refleksja Wojciech Bąk * * *Korzenie moje w Tobie. Tyś jest moją Tobie czuwa me męstwo, w Tobie spokój mi dał dom wieczności, w którą wstąpię: w niebo,Tyś mi dał schron i drogę, na której trwam: ziemię. Wyrosłem słowem Twoim z nicości zbudzony —Poznałem dnie zachwytu i rozpaczy kiedyś kazał — opadnę skruszony,Twoje są moje kwiaty, Twoje me owoce. Pieter Bruegel Starszy Siewca Twoim siew mój. Ty uchroń, by nie zmarniał podle —Tyś był stróżem, bądź siewcą. Tobie moje już nie pragnę i tylko się modlę,By wola Twa się stała w niej jest sprawiedliwość. Ciężkie życie, lecz z Tobą jest łatwe i lekkie,Ciężka śmierć, ale z Tobą czuła jest jak zorze —Dobrze było, żeś życiem otwarł me powieki,Dobrze będzie, gdy zamknę je. Stróżu mój — Boże. «Z głębokości…Antologia polskiej modlitwy poetyckiej», T. 2, Warszawa 1974, str. 227 Lusia Ogińska Siewca i ziarna (Ewangelia według św. Mateusza: 13, 1—9) I oto siewca wyszedł na drogę upadałsrebrne łupiny zrywał wiatr,a resztki ptaki wyzbierały. A mądry siewca dalej siał,tam, gdzie niewiele było Ziemi,ziarna ginęły pośród skałnim pęd się zdążył zazielenić. A siewca siał pomimo to,ziarno padało pośród ciernie,chwasty oplotły słaby kłos,wino dusiło go śmiertelnie … Tym Siewcą jest cierpliwy sieje ziarno każdą porą,a ono leży pośród dróg,aż diably-ptaki go wybiorą. Gdy pada na wyschniętą skałę,korzenie ziarna tkwią w płyciźnie,nie wzrasta w wiarę — lecz w niewiarę,gdy człowiek duszy nie użyźnił. Tak sieje ziarno Sprawiedliwy,plączą się kłosy w ciemnym winie,kłopoty palą jak pokrzywy,a w troskach-cierniach owoc zginie. Siewca wciąż ziarno rzuca w świat,gdy w końcu trafi w żyzną glebę,to strzela urodzajny kwiat,kłos się kołysze tuż pod niebem.………………………….………………………….Kłos taki wyda szczodre plony,które umacniać będą wiarę…Siewca nad kłosem pochylony— pobłogosławi każde z ziaren. «Śladami Ewangelii», Radom 2008, str. 18 Maria Imelda Kosmala Pytania Ile mi jeszcze pozostało krokówdo granic głosu który mię przyzywaile mi jeszcze trzeba wychyleniabym zajrzeć mogła w cudowną dalekośćile tęsknoty żeby pierwszym żaremdopaść ostatniegoile nadziei że się dopełnimiara i pora najodpowiedniejszaile ciemności zgęszczonego mrokupoprzedzi rzeczywistość brzaskuile prostoty żeby bez panikiuściskać śmierć jak siostrę mlecznąilu braciom zdążę podać w biegu iskrę świętąaż się w pożar zmieniile upartej zuchwałości dzieckaby wciąż się wspinać na zbyt wysoki próg domuile białych plam na mapie swego sercatrzeba mi jeszcze zaludnić i ochrzcićile nieskończoności —zmieścić w ziarnku czasu «Ku twarzy wędruję», Warszawa 1997, str. 169 Vincent van Gogh Siewca Maria Imelda Kosmala Ulica Twarde krawędzie ulicspiętrzone kamienie domówW śliski asfalt drogiwiewa się fala taksówek Przypływ i odpływ Ludzie jak owadygnają niepokojemfarbowanych włosówkrzyczą czerwonym sztandarem ustdepczą przerwę ruchupospiesznymi krokamiku zielonym światłom Myślące marionetki Tramwaje jak rój pszczelilecą przed siebiebrzęcząw elektryczną schwytane siećpękate od ludzkich ciał Kamienne twarze domówpatrzą bielmem martwych szybCzarne nietoperze bramkrzyczą noc w dzień D o k ą d ? Tylko ciemna twarz Niebapochylona milionem stroskanych gwiazdwie dokąd toczy sięzgubiona drachma —człowiekco wypadł z Ewangelii «Ku twarzy wędruję», Warszawa 1997, str. 19 Do góry Powrót do Niedziele zwykłe Powrót do Linki 15 NZ rok B: Ewangelia: Mk 6, 7 – 13; Słowo Boże Rozesłanie Dwunastu 7 Następnie przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi8 i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w «Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien!»10 I mówił do nich: «Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich!»12 Oni więc wyszli i wzywali do Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali. Refleksja Jan van Eyck Źródło życia Ołtarz Gandawski Jan Zieliński Testament Zostawiam ciwezwanie do nawrócenianadzieję słowa o Barankui Jego Krwipragnienie spotkaniapo przejściu a także Pieśń nad Pieśniamido skrutacji «Wiersze podarowane», Warszawa 1994, str. 116 Jan Twardowski prośba żyrafo dryblasie z trójkątną główkąjamniczko z Poczwórnym platfusemwielbłądzie kulfoniemrówko widoczna przez lupękaczko płaskonosadziobaku nietypowy co wyłazisz z jajaczaplo pięknie krzywanas grzeszników na duchu Podtrzymajile pokrak bez wiary «nie przyszedłem pana nawracać», Warszawa 1986, str. 380 Do góry Powrót do Niedziele zwykłe Powrót do Linki 15 NZ rok C: Ewangelia: Łk 10, 25 – 37; Słowo Boże Miłość bliźniego 25 A oto powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Go na próbę, zapytał: «Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?»26 Jezus mu odpowiedział: «Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?»27 On rzekł: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego*.28 Jezus rzekł do niego: «Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył»*.29 Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: «A kto jest moim bliźnim?» Miłosierny Samarytanin 30 Jezus nawiązując do tego, rzekł: «Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko:34 podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: “Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał”.36 Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?»37 On odpowiedział: «Ten, który mu okazał miłosierdzie». Jezus mu rzekł: «Idź, i ty czyń podobnie!» Rembrandt Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem Refleksja Lusia Ogińska Dobry Samarytanin (Ewangelia według św. Łukasza: 10, 30 — 36) Zbójcy napadli raz wędrowca,obdarli go i go obili!Pośród pustyni, żaru, słońcana wpół martwego zostawili… Przechodził drogą kapłan pewien,on pierwszy dostrzegł pobitego,odwrócił głowę, rzekł do siebie:trzeba pomodlić się za niego!I ruszył mocno rozmodlonynie patrząc na wędrowca zawyły jak demony,śmiały się hieny i szakale! Z Jerozolimy szedł lewita,on też ominął postać w mroku,leżącą cicho, krwią obmytą…Lewita ów przyśpieszył się szakale, hieny,wiatry zawyły jak demony:— My się zajmiemy nim. . . zajmiemy,Idź, idź. . . lewito zamyślony! Samarytanin był w podróży,widząc człowieka pobitego,zapłakał nad nim — i się wzruszył,oliwą przetarł rany jego. Posadził na jucznego osła,dodawał ducha mu, i wiary…I do gospody wiódł wędrowca…Dwa miłosierne dał denary!Umilkły hieny i szakale,wicher zatrzymał się w złym pędzie,tylko demony wyły dalej:— 0, bądź przeklęte, miłosierdzie!… Kto był naprawdę miłosierny?Kto był naprawdę Bogu wierny?Czy kapłan ów tak rozmodlony?Czy ów lewita zamyślony?………………………….………………………….Czy ten nad człekiem pochylony,który się w modłach swych nie gubi,a nad cierpieniem urnie szlochać,ten co nie musi wiele mówić,bo chce i urnie mocno kochać! «Śladami Ewangelii», Radom 2008, str. 45 Roman Indrzejczyk Nikt nie zauważył… Nie na końcu świata,Lecz tu, obok Ciebie,Skrzywdzono człowieka…Nikt nie zauważył ! Nieprawda, widzieli,Nawet się wzburzyli –Trzeba coś uczynić…Czas płynął, jak zawsze! Krytyczne oceny,Mądre komentarze,Nieśmiałe współczucie…Nic się nie zmieniło ! Ktoś mądry potwierdził –Nie można płaczesz – to trudno…Życia nie zatrzymasz! «I niech tak zostanie», Warszawa 2005, str. 13 Gustave Doré Przybycie Samarytanina do Gospody Jan Zieliński Bliźni Gdzieś na ziemiżyje ktoś kogo nie znamnie wiem jakie ma oczyi jak się uśmiecha kiedy spotkamy siępodam mu rękępowiem – cześć starynie widziałem cię nigdya tak dobrze się znamy «Wiersze podarowane», Warszawa 1994, str. 62 Jan Zieliński Kościół W głupocie swojej myślałembędę miłosiernypochylę się nad bratemi pochylałem się nad nimw wielkim egoiźmiemyślałem że chodzęwołałem chodźcie za mną teraz tak nie wołambo zobaczyłem inaczejteraz dziękujęże kiedy leżałem na drodze bez życiarazem z Adamempogryziony przez psyzatrzymał się nade mną Samarytanin jestem nadal nie uzdrowionyale leżę w gospodziegdzie płynie oliwa i winodo moich rangospodarz z góry opłaconypodaje lekarstwapocieszamówi że Panniedługo będzie wracał «Wiersze podarowane», Warszawa 1994, str. 4 Do góry
Dzisiejszy ewangeliczny epizod rozpoczyna się od tego, że Pan Jezus znalazł się dyskretnie w pobliżu nieżyczliwego sobie człowieka i nic więcej. Pan Jezus jest zbyt dobrym nauczycielem, żeby od razu zacząć go pouczać. Wie, że Jego nauka, tak bardzo potrzebna temu biednemu i przemądrzałemu uczonemu w Prawie, odbiłaby się od niego jak groch od ściany. Toteż Jezus chce tak pokierować sytuacją, żeby Jego nauka rzeczywiście dotarła do serca tego w tym celu Zbawiciel staje dyskretnie w zasięgu uwagi owego uczonego w Prawie. Jeśli on sam zacznie rozmowę, będzie większa szansa na to, że usłyszy tak bardzo mu potrzebne słowa zbawienia. Uczony rzeczywiście podchodzi do Jezusa, ale nie w tym celu bynajmniej, żeby zaczerpnąć z Jego mądrości. Ewangelia wyraźnie zaznacza, że chciał Jezusa wystawić na Jezus kocha tego człowieka, dlatego nie zraża się jego złą wolą. Teraz Jego troską jest takie ustawienie rozmowy, żeby ów uczony skorzystał jak najwięcej dla swej duszy. Otóż każdy dobry nauczyciel wie o tym, że uczeń niewiele się nauczy, jeśli przekazywaną mu prawdę będzie przyjmował w sposób czysto bierny. Dlatego Jezus na pytanie uczonego odpowiada pytaniem. Nie chce dopuścić do tego, żeby ów jałowy uczony był w trakcie rozmowy tylko czysto zewnętrznym obserwatorem Prawdy Bożej, albo nawet jej sędzią. W ten sposób dzięki miłości i mądrości Jezusa szybko spada z tego człowieka jego pierwotna zła wola. Niepostrzeżenie dla samego siebie uczony zaczyna z uwagą słuchać nauki Jezusa, a rozumie ją tym więcej, że pouczenie przychodzi w trakcie rozmowy, której on jest aktywnym uczest to jest może nawet najważniejszy moment w dzisiejszej Ewangelii: że o miłości bliźniego Pan Jezus mówił w duchu prawdziwej miłości wobec tego człowieka, który podszedł do niego z nieżyczliwością, ażeby Go wystawić na się teraz nad odpowiedzią Pana Jezusa na pytanie: „A kto jest moim bliźnim?" Zauważmy, że Pan Jezus nie mówi: twoim bliźnim jest każdy człowiek. To by była tylko pusta deklaracja, z której niewiele by wynikało. Trudno przecież kochać naprawdę kilka miliardów ludzi jednocześnie. W odpowiedzi na pytanie, kto jest moim bliźnim, Pan Jezus opowiedział przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Zatem moim bliźnim jest ten oto konkretny człowiek potrzebujący, który znalazł się w mojej przestrzeni. Jest w mojej przestrzeni stale, a może znalazł się w niej całkiem niespodziewanie. W ten drugi sposób - to znaczy całkiem niespodziewanie - człowiek poraniony przy drodze z Jerozolimy do Jerycha pojawił się jako bliźni w bliskości tylko trzech ludzi: kapłana, lewity oraz Samarytanina. Na szczęście przynajmniej jeden z nich zrozumiał, że oto mój bliźni potrzebuje pomocy. Zawiesił na kołku wszystkie urazy i antagonizmy, jakie dzieliły Żydów i Samarytan. W tej chwili liczyło się dla niego tylko to, że ów bliźni pochodzący z wrogiego narodu potrzebował szybkiej i skutecznej przypowieści znajduje się dyskretny sygnał, że ów nieszczęśnik wpadł w ręce zbójców z własnej winy. Schodził przecież z Jerozolimy do Jerycha, oddalał się od miasta Bożego. Nie jest to droga bezpieczna. Taka jest przecież logika naszej rzeczywistości, że prawdziwe bezpieczeństwo i pokój znajdujemy w cieniu Bożych skrzydeł, kto zaś się oddala od Boga, wchodzi w przestrzeń jakiegoś bezsensu i chaosu i niech się nie dziwi, kiedy zostanie ciężko poszkodowany. Taka już jest natura tej drogi, którą się odchodzi od miasta Bożego, że zmarnowała ona bardzo wielu prawdziwa miłość nie pyta, czy bliźni znalazł się w nieszczęściu niesprawiedliwie, czy może z własnej winy. Samarytanin widzi ciężko poranionego człowieka, który potrzebuje szybkiej pomocy. Reszta w tej chwili nie jest ważna. Gdyby Samarytanin spotkał go pól godziny wcześniej, jego miłość bliźniego wyraziłaby się inaczej. Zapewne przekonywałby tego człowieka: człowiecze, opamiętaj się! Nie idź tą drogą, przy tej drodze grasują zbójcy, wracaj do miasta Bożego! Teraz, kiedy człowiek ten leży już poraniony, nie pora wypominać mu, że sam sobie zawinił. Trzeba mu po prostu pomóc. Po tym właśnie poznać prawdziwą miłość, że zwraca się ku człowiekowi w jego aktualnej sytuacji. Prawdziwa miłość nie czeka, aż bliźni zmieni się na lepsze i stanie się wart tego, żeby go kochać. Prawdziwa miłość kieruje się ku człowiekowi takiemu, jakim on jest dzisiaj i stara się pomóc mu zmienić się na jeden szczegół zauważmy w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Człowiek poraniony nieszczęściem, chorobą, samotnością, nieznajomością Boga, pychą, egoizmem - jeśli tylko znalazł się w przestrzeni mojego życia, jest moim bliźnim. Ale ja wobec niego będę albo bliźnim albo człowiekiem twardego serca. W zależności od tego, czy zachowam się jak ów miłosierny Samarytanin, czy jak ów kapłan i lewita, którzy przeszli obok potrzebującego i nie udzielili mu Pan Jezus nie powiedział, że kapłan i lewita przeszli obok poranionego człowieka obojętnie. Nieszczęście tego człowieka mogło ich nawet bardzo poruszyć, rzecz jednak w tym, że oni mu nie pomogli. Zapewne mieli jakieś bardzo ważne powody, żeby się nie zatrzymywać - mogli mieć na głowie sto własnych kłopotów i sto pilnych zobowiązań. Ale, niestety, nic ich nie usprawiedliwia. Powinni zachować się jak bliźni, a zachowali się bezdusznie. Bracia i Siostry, to jest wielkie i ustawiczne pytanie dla naszych rachunków sumienia. Bo jeśli komuś z nas wydaje się. że ja nigdy nie zachowuję się jak ów kapłan i lewita, znaczy to, że jestem człowiekiem zakłamanym i nie potrafię spojrzeć na siebie w koniec warto wspomnieć, że w postaci miłosiernego Samarytanina Ojcowie Kościoła lubili dopatrywać się samego Jezusa Chrystusa. Nasz stosunek do Boga też czasem przypomina stosunek Żydów do Samarytan. Bywamy wobec Boga nieufni, czasem nawet oskarżamy Go, że źle urządził świat albo że postępuje z nami niesprawiedliwie. Nie chcemy zauważyć rzeczywistej przyczyny tego, że na świecie jest tyle cierpienia, goryczy, krzywdy, samotności, nieszczęścia. Nie chcemy zauważyć, że to wszystko bierze się z naszych grzechów, z naszego egoizmu, z naszego odejścia od oto dobry Bóg nie zważa na te wszystkie oszczerstwa, jakie Go od ludzi spotykają, lecz się po prostu ulitował nad nami, nad naszym zagubieniem i nad naszymi ranami. Syn Boży pochylił się nad nami serdecznie jako najlepszy Samarytanin. Pochylił się nad nami aż tak głęboko, że dla nas stal się człowiekiem, jednym z nas. Żeby nas uzdrowić, wlewa w nasze rany wino i oliwę. Wino jest z natury cierpkie. Winem, jakie On wlewa w nasze rany, jest Jego własna Krew, jaką za nas przelał na krzyżu. Aż tak bardzo nas ten Samarytanin kocha. Oliwą jest sam Duch Święty, który swoją boską obecnością potrafi uśmierzyć i ułagodzić każde cierpienie i każdą gorycz. Wielu z Was, Kochani chorzy, wiele mogłoby na ten temat powiedzieć. Bo czasem wręcz namacalnie doświadczacie tego miłosiernego działania Chrystusa, Dobrego i Siostry! Bardzo konkretnie starajmy się pamiętać o tym, że ten Dobry Samarytanin jest Bogiem wszechmocnym. „W Nim - jak czytaliśmy w Liście do Kolosan - wszystko zostało stworzone: i to co w niebiosach i to co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne". Jeśli tylko poddamy się leczeniu tego boskiego Samarytanina, jeśli będziemy przyjmować przygotowane przez Niego lekarstwa - On nie tylko uzdrowi nasze dusze, ale doprowadzi nas do ostatecznego zmartwychwstania. Zatem radośnie dziękujmy Bogu, że zechciał stać się dla nas Dobrym Samarytaninem! Amen.
HOMILIA NA 15. NIEDZIELĘ ZWYKŁA ROK C HOMILIA TEMAT: PRZYKAZANIE BOŻE AUTOR: ks. Cyryl Unachukwu CCE HOMILIA: Bóg nigdy nie stworzył nas, abyśmy żyli ponad to, co jest możliwe dla naszej ludzkiej egzystencji. Jego przykazania zapraszają nas do codziennego przeżywania zwykłych warunków ludzkiej egzystencji w niezwykły sposób mocą niezwykłych łask, którymi obdarza nas przez swojego Ducha. Ostatecznym celem tych przykazań jest doprowadzenie nas do Życia Wiecznego przez zasługi naszego Pana Jezusa Chrystusa, w którym znajduje się personifikacja/hipostaza wszelkich doskonałości. Niech nasze codzienne życie i zajęcia będą nieustanną pozytywną odpowiedzią na Boga; Amen. Zawsze istnieje tendencja do postrzegania przykazań Bożych jako bardzo abstrakcyjnych i nie do utrzymania. Bóg nie jest sadystą, który tworzy i prosi nas o przestrzeganie praw i wymagań lub dążenie do pewnego poziomu doskonałości, który nie jest dla nas dostępny. W rzeczywistości wrażenie i przekonanie o niemożności dotrzymania przykazań Bożych jest pierwszą i fundamentalną taktyką diabła w odciąganiu nas od Boga. Ilekroć wpadamy w tę pułapkę Złego, przestajemy podejmować konieczny wysiłek, aby wzrastać w sposób ludzki, duchowy, moralny, psychologiczny i inny oraz przestajemy czynić postępy w naszej relacji z Bogiem. Przeciwnie, przykazania Boże odzwierciedlają postawy, jakie powinniśmy mieć w zwykłych sprawach życia, w naszej relacji z Bogiem, w naszej relacji ze sobą oraz w różnych stanach życia, zarówno społecznych, jak i religijnych, do których Bóg powołał nas. Z pewnością „w ten sposób, prowadzeni przez łaskę Bożą, kształtujemy przez wiele drobnych gestów świętość, jakiej Bóg dla nas zechciał, nie jako mężczyznę i kobietę wystarczającą dla nas samych, ale raczej jako dobrzy szafarze wielorakiej łaski Bożej” (Gaudete et Exsultate). , n. 18). To właśnie przypomniał nam Mojżesz w swoim przemówieniu z ludem Izraela w dzisiejszym pierwszym czytaniu (Pwt 30-10) „to prawo, które wam dzisiaj nakazuję, nie jest poza waszą mocą ani nie jest poza waszym zasięgiem… Nie, Słowo, które jest nam bardzo blisko ciebie, jest w twoich ustach i w twoim sercu, aby je zachowywać”. Przykazania Boże wzywają nas, byśmy byli pozytywnie nastawieni, wrażliwi i odpowiedzialni za zwykłe sprawy życia i egzystencji; rzeczy, które czasami zaniedbujemy i przeoczamy. Wielu świętych, zwłaszcza tych, które widzimy u św. Teresy z Lisieux, wielokrotnie powtarzało i pisało, że podstawą świętości jest robienie zwyczajnych rzeczy w niezwykły sposób. Czasami jesteśmy uniesieni przez pozornie wielkie i wielkie rzeczy, które chcemy zrobić dla Boga i dla naszych braci i sióstr, że zapominamy o znacznie bardziej znaczących drobnych rzeczach, które liczą się najbardziej; proste, ale najbogatsze akty miłości; prosty uśmiech, użycie łaskawych słów, które podnoszą na duchu, rozpoznanie potrzeb innych, zwykłe odwiedziny chorych, podanie pomocnej dłoni itp. To właśnie wyróżnia dobrego Samarytanina w dzisiejszym czytaniu Ewangelii (Łuk. 10:25-37) przeciwko kapłanowi i Lewicie, którzy mieli taką samą sposobność jak On. Często mówi się, że złodziejem jest okazja. To powiedzenie może być bardzo prawdziwe w pewnych okolicznościach. Ale o wiele bardziej prawdziwy jest fakt, że „okazja czyni świętym”. Codziennie mamy wiele okazji, aby być świętymi, być dobrymi, lepszymi i najlepszymi, aby zawsze pozytywnie odpowiadać Bogu w zwykłych sprawach życia. Każdy z nas otrzymuje tyle możliwości, ile jest konieczne do uzyskania Życia Wiecznego. Różnica polega na tym, jak najlepiej wykorzystujemy te możliwości. W ostatnich słowach Jezusa do Prawnika, który do Niego przyszedł: „idź i czyń to samo”, nasz Pan posyła nas, wzmocnionych Swoją łaską, abyśmy rozpoznali proste i zwyczajne rzeczy wokół nas i rozpoznali to, czego chce od nas Bóg. zrobić z nimi. Wszystko, czego potrzebujemy, aby osiągnąć nasz ostateczny cel i miejsce przeznaczenia, jest zawsze tuż przed nami. W Chrystusie Jezusie widzimy doskonały wzór wykorzystania tych możliwości, ponieważ „Bóg chciał, aby w Nim znalazła się wszelka doskonałość i wszystko przez Niego i dla Niego pojednane” (Kol 1-15). Wszystko, co musimy zrobić, to naśladować Chrystusa w posłuszeństwie Bogu i przez to upodabniać się do Niego. Ci, którzy są podobni do Chrystusa, są znani jako błogosławieni, szczęśliwi, łagodni, niewinni, prawi, wielkoduszni, czystego serca i cnotliwi. Są to ci, którzy widzą w przykazaniach Bożych nasze środki uświęcenia i przestrzegają tych przykazań. Panie, uwolnij nasze serca od wszelkich zwodniczych rozważań, które chcą, abyśmy postrzegali Twoje przykazania jako ciężary i daj nam łaskę rozpoznania i pozytywnej odpowiedzi na liczne możliwości, jakie dajesz nam w zwykłych sprawach życia, aby czynić postęp na drodze doskonałości; Amen. Szczęśliwa niedziela; PO PODOBNĄ HOMILIĘ KLIKNIJ TUTAJ >>>>> Drogi przyjacielu w Chrystusie, potrzebujemy 1500 dolarów, aby zepsuć nasz rachunek. Pamiętaj, że możesz przekazać darowiznę już od 5 USD. Możesz być naszym zbawicielem w tym krytycznym czasie. Wypełnij poniższy formularz, aby bezpiecznie przekazać darowiznę w ciągu jednej minuty>>>> tagi: 15 NIEDZIELA, HOMILIA KATOLICKA, Ks. Cyryl Unachukwu CCE, Homilia, HOMILIA NA XVI NIEDZIELĘ ZWYKŁA, HOMILIA NA DZIŚ, HOMILIA NA JUTRO, Niedziela, niedzielna homilia, PRZYKAZANIE BOŻE, rok c Kontynuuj czytanie
Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem, obraz Rembrandta van Rijna (ok. 1638).Tekst biblijnyEwangelia według Świętego Łukasza 10, 25-37 Pewien znawca Prawa wystąpił i zapytał Jezusa podchwytliwie: „Nauczycielu, co powinienem czynić, aby otrzymać życie wieczne?”. On mu odrzekł: „Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?”. On odpowiedział: „Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak samego siebie”. Powiedział mu: „Odpowiedziałeś poprawnie. Czyń tak, a będziesz żył!”. On zaś, chcąc siebie usprawiedliwić, zapytał Jezusa: „A kto jest moim bliźnim?”. Jezus, nawiązując do tego, powiedział: „Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł w ręce bandytów. Oni go obrabowali, pobili i zostawiając ledwie żywego, odeszli. Przypadkiem schodził tą drogą pewien kapłan. Gdy go zobaczył, ominął go z daleka. Podobnie i lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, ominął go z daleka. Pewien zaś Samarytanin, będąc w drodze, przechodził obok niego. A gdy go ujrzał, ulitował się. Podszedł i opatrzył jego rany, zalewając je oliwą i winem. Potem wsadził go na swoje juczne zwierzę, zawiózł do gospody i opiekował się nim. Nazajutrz wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i powiedział: «Opiekuj się nim, a jeśli wydasz więcej, oddam ci, gdy będę wracał». Jak sądzisz, który z tych trzech okazał się bliźnim napadniętego przez bandytów?”. On odpowiedział: „Ten, który okazał mu miłosierdzie”. Jezus powiedział do niego: „Idź i ty czyń podobnie”.RozważaniePrzypowieść o miłosiernym Samarytaninie jest jedną z najlepiej znanych przypowieści Jezusa. Punktem wyjścia do jej przekazania była jednak niezbyt czysta intencja…Pewien znawca Prawa wystąpił i zapytał Go podchwytliwie: „Nauczycielu, co powinienem czynić, aby otrzymać życie wieczne?”. On mu odrzekł: „Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?”. (wersy 25-26)Żydowski znawca Prawa chce pochwycić Jezusa na błędzie i pyta podchwytliwie, co trzeba czynić, aby otrzymać życie wieczne. W greckim oryginale to zdanie rozpoczyna się od słów kai idou (και ιδου), które można przetłumaczyć jako ‘i nagle’ lub ‘a oto niespodziewanie’. W tym nieoczekiwanym ataku chodzi o wielką sprawę: o czyny człowieka w perspektywie osiągnięcia życia wiecznego. Właśnie dlatego Jezus odpowiada w wersecie 28: „Czyń tak, a będziesz żył!”. W odniesieniu do życia wiecznego to nagłe pytanie zatem brzmi: Co ja, jako człowiek, mogę i powinienem zrobić, aby osiągnąć życie wieczne?Znawca Prawa nie traktuje swojego pytania poważnie. Z tego powodu pyta dość bezosobowo. Aby jego pytanie było dokładnie przetłumaczone, to powinno brzmieć: „Co powinno się czynić, aby otrzymać życie wieczne?”. Widać wyraźnie, że chodzi w tym pytaniu o kogoś całkowicie bezosobowego, a nie o samego pytającego… Mimo to Jezus podejmuje pytanie i odpowiada na nie wszystkim, którzy Go słuchają. Odwraca jednak sytuację i kieruje pytanie wprost do pytającego: „Co czytasz w Prawie?”. To już nie Jezus, ale znawca Prawa ma dać odpowiedź, choć chciał uniknąć pytania, które dotykałoby go bezpośrednio. Jezus zamienia to nagłe spotkanie niejako w „rozmowę duszpasterską”, aby zmotywować wszystkich słuchaczy do działania. Chce ukazać im wszystkim, że to pytanie dotyczy niezwykle kluczowej kwestii: „Co muszę czynić, jako człowiek, aby osiągnąć życie wieczne?”.Znawca Prawa musi teraz udzielić odpowiedzi samemu sobie. Oczywiście, jest to dla niego żenujące. Przecież Prawo powstało z woli Bożej i nie wymaga uzasadnienia. Jest pewne i jasno określone. Odnosi się to również do nas, dzisiejszych chrześcijan: nie musimy obecnie bronić Dziesięciu Przykazań Bożych przed światem. Są przecież słowem Bożym, a zatem wolą Bożą. Tak mówi Pismo Święte. Mamy tendencję do szukania przyczyny wszystkiego. Jest to całkiem uzasadnione, a nawet konieczne w sferze przyrody i nauki, ale powinniśmy jasno przyznać: dla nas, jako wierzących, najważniejszym i najlepszym powodem jest słowo Boże. Prawo jest wolą Boga. Nie potrzebuje żadnego uzasadnienia. Właśnie dlatego znawca Prawa, który chciał pochwycić Jezusa za słowo, musi odpowiedzieć zgodnie z intencją odpowiedział: „Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak samego siebie”. Powiedział mu: „Odpowiedziałeś poprawnie. Czyń tak, a będziesz żył!”. (wersy 27-28)Żydowskie wyznanie wiary, które znawca Prawa daje w odpowiedzi na pytanie Jezusa, podkreśla wagę miłości Boga. Przestrzeganie Prawa bez miłości do Boga czyni to Prawo oryginale greckim występuje tu termin agapan (αγαπαν), ‘Boska cnota miłości’. Mamy kochać Boga ponad wszystko tą mocą, którą Bóg dał nam na chrzcie, w czasie którego wlał w nas właśnie tą Boską cnotę miłości. Kochanie siebie jest w tym momencie bardzo ważną cechą. Jakże wielu ludzi nie może zaakceptować siebie! Nie potrafią kochać siebie takimi, jakimi są. Nie podoba im się ich wygląd lub nie potrafią mówić tak dobrze jak inni, lub nie mają umiejętności, jakie mają inni itp. Ci ludzie nie potrafią powiedzieć sobie „tak”. Nie potrafią kochać siebie. Aby to mogli uczynić, najpierw muszą kochać Boga. „Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swoim sercem…”. Jeśli kocham Boga, to nie mogę nienawidzić Jego stworzenia – a najwyższym Jego dziełem, właściwie obrazem Boga, jest człowiek. Jestem właśnie ja! Nie mogę kochać i doceniać Boga i odrzucać siebie samego – Jego dzieło – jakby popełnił błąd. Powinienem zatem postrzegać siebie jako kogoś wartościowego z punktu widzenia Boga i akceptować siebie takim, jakim jestem, a nie takim, jakim chciałbym być. Jeśli nie akceptuję siebie i powtarzam sobie jedynie: „Jesteś do niczego”, „Jesteś głupi” itp. – to nie mogę też kochać innych ludzi, bo wtedy nienawiść do samego siebie przenoszę na innych. Dochodzi wtedy do sytuacji, że prześladuję siebie w innych. Właśnie dlatego to przykazanie miłości jest pierwszym i najważniejszym przykazaniem, w którym zbiegają się wszystkie inne prawa i przykazania. Oto, co musimy czynić: kochać Boga ponad wszystko, a dzięki Niemu widzieć i kochać siebie takimi, jakimi jesteśmy, a potem kochać także naszych bliźnich takich, jakimi Bóg ich stworzył i chciał. To jest prawdziwa agape (αγαπη), ‘Boska cnota miłości’, która jest w nas wlewana przez Boga i dzięki której możemy taką odpowiedź znawcy Prawa, Jezus chwali go. To oczywiście jest żenujące dla odpowiadającego. Miał przecież na początku nadzieję, że Jezus nie będzie mógł udzielić mu odpowiedzi. Okazuje się jednak, że mimowolnie sam w odpowiedzi odwołuje się do Pisma Świętego, do słowa Bożego, tak jak powinien nauczać prawdziwy znawca Prawa. Choć początkowo miał złe intencje wobec Jezusa, to teraz musi odpowiedzieć w duchu Jezusa. Musi wyznać bardzo wyraźnie, co należy czynić i co jest najważniejsze na drodze do zaś, chcąc siebie usprawiedliwić, zapytał Jezusa: „A kto jest moim bliźnim?”. Jezus, nawiązując do tego, powiedział: „Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł w ręce bandytów. Oni go obrabowali, pobili, i zostawiając ledwie żywego, odeszli. Przypadkiem schodził tą drogą pewien kapłan. Gdy go zobaczył, ominął go z daleka. Podobnie i lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, ominął go z daleka. Pewien zaś Samarytanin, będąc w drodze, przechodził obok niego. A gdy go ujrzał, ulitował się. Podszedł i opatrzył jego rany, zalewając je oliwą i winem. Potem wsadził go na swoje juczne zwierzę, zawiózł do gospody i opiekował się nim. Nazajutrz wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i powiedział: «Opiekuj się nim, a jeśli wydasz więcej, oddam ci, gdy będę wracał». (wersy 29-35)W dalszej części rozmowy znawca Prawa próbuje się usprawiedliwić i nagle wraca do poziomu teoretycznego. Sytuacja jest podobna jak na początku, gdy znawca Prawa wystartował od bezosobowego: „Co należy czynić?”, a Jezus natychmiast przekształcił tę wypowiedź w pytanie angażujące go osobiście: „Co czytasz? Jaka jest twoja odpowiedź?”. Znawca Prawa chce teraz uciec od tego osobistego poziomu, który jest dla niego zbyt niebezpieczny, i ponownie powraca na poziom teoretyczny, zadając pytanie: „Kto jest moim bliźnim?”.W odpowiedzi Jezus ukazuje wzruszającą przypowieść o dobrym Samarytaninie. Aby lepiej ją zrozumieć, trzeba mieć świadomość kontekstu historycznego: człowiek, który został napadnięty i srodze pobity przez zbójców, idzie z Jerozolimy, a więc jest Żydem. Także kapłan i lewita, którzy mijają pobitego z daleka i odchodzą, są Żydami. Przybywają z Jerozolimy i udają się do Jerycha, miasta kapłańskiego. Samarytanin jest kimś obcym dla Żyda, a nawet wrogiem całego narodu żydowskiego. I to właśnie on, obcy i wróg, jako jedyny ze wszystkich ludzi współczuje napadniętemu człowiekowi. Przypowieść jest więc w swojej wymowie bardzo ostra dla żydowskiego słuchacza. Daje tym samym odpowiedź na pierwsze pytanie znawcy Prawa, co należy czynić, aby osiągnąć życie celowo ukazuje dwóch przedstawicieli kultu żydowskiego, kapłana i lewitę, którzy właśnie zakończyli swoją służbę świątynną przed Bogiem i wracają do Jerycha. Za pomocą przypowieści i przytoczonego żydowskiego przykazania Jezus pokazuje, że miłość do Boga wyraża się w miłości do każdego bliźniego. Takie jest również znaczenie Jego słów: „Jeżeli przyniesiesz swoją ofiarę na ołtarz i przypomnisz sobie, że twój brat ma coś przeciwko tobie, zostaw przed ołtarzem ofiarę i najpierw idź pojednać się z bratem. Potem wróć i złóż ofiarę” (Mt 5, 23n). Nie można służyć przy ołtarzu i udawać, że kocha się Boga, a jednocześnie gardzić bliźnim i porzucać go. Kapłan i lewita widzą napadniętego mężczyznę i „omijają go z daleka”. Zapewne boją się, że jeśli dotkną zmarłego, będą nieczyści i nie będą mogli już pełnić służby świątynnej. Z tego powodu omijają leżącego człowieka z daleka. Jakaż rażąca sprzeczność między miłością Boga, wyrażaną w kulcie, a prawdziwą miłością bliźniego! Prawo nie może rozwiązać najwyższego przykazania – Bożego, a często bardzo ludzkiego. Co gorsza, ofiarą jest także Żyd, a więc jeden z ten znienawidzony Samarytanin, jako jedyny ze wszystkich ludzi współczuje ofierze napadu. Podchodzi do leżącego, pobitego Żyda. Nie pyta o jego narodowość, lecz po prostu mu pomaga. W ten sposób Jezus pokazuje, że każdy człowiek jest powołany do działania dla dobra innych. Jezus żąda od każdego człowieka miłosiernego działania. Odpowiedzią na pytanie: „Kto jest moim bliźnim?” jest zatem wezwanie do działania: „Moim bliźnim jest ten, wobec którego postępuję miłosiernie”. Nie ma w takim podejściu żadnych ograniczeń: ani narodowych, ani religijnych, ani etycznych. Z tego powodu pytanie: „Kto jest moim bliźnim?” jest zbyteczne. Jestem wezwany do działania wszędzie tam, gdzie jest taka sądzisz, który z tych trzech okazał się bliźnim napadniętego przez bandytów?”. On odpowiedział: „Ten, który okazał mu miłosierdzie”. Jezus powiedział do niego: „Idź i ty czyń podobnie”. (wersy 36-37)W ostatnim pytaniu Jezus naprowadza znawcę Prawa, aby sam dał jasną odpowiedź. Znawca Prawa nie może już dłużej robić uników i musi szczerze przyznać, że bliźnim napadniętego przez bandytów jest ten, który okazał mu miłosierdzie. Jest to jednocześnie naprowadzenie na ostateczną odpowiedź na jego pierwsze pytanie: „Co powinienem czynić, aby uzyskać życie wieczne?”. Odpowiedź ta brzmi: „Idź i ty czyń podobnie. Czyń to, co musisz czynić, a wtedy możesz osiągnąć życie wieczne”. Na takie polecenie Jezusa znawca Prawa już więcej nie ostateczna odpowiedź Jezusa jest oczywiście ważna również dla nas, dzisiejszych chrześcijan. My także zadajemy sobie pytania: „Co mamy czynić? Co jest najważniejsze, aby osiągnąć życie wieczne?”. Odpowiedź jest jedna: kochać Boga nade wszystko i akceptować siebie samych jako całkowity dar od Boga, a następnie akceptować swoich bliźnich i kochać ich tak, jak Bóg ich kocha, czyli z agape (αγαπη), ‘Boską cnotą miłości’ wlaną w pewno nie każdego człowieka chcemy spontanicznie objąć lub przytulić. Dzięki Boskiej cnocie miłości możemy go jednak przyjąć takim, jaki jest, i pomóc mu w potrzebie. Możemy szanować jego odrębność i w żadnym wypadku nie gardzić nim. Pomaga nam w tym Boska cnota miłości, którą Duch Święty w nas działa. ∎
Enlightening Images z Pixabay Czego pragnie moje serce? Przecież nie mam pretensje, że na górskich szlakach postawiono drogowskazy. Czemu boczę się na Boga, który w drodze przez życie postawił mi drogowskazy przykazań, by łatwiej było mi słuchać serca? O Bogu, o człowieku i o nadziei. W rytmie czytań roku liturgicznego. Przykazania nas niewolą? Ha. Tak naprawdę wskazania przykazań przypominają nam tylko to, co tak naprawdę siedzi w naszych sercach. Nie mamy wątpliwości gdy chodzi o zdecydowaną większość przykazań. Nie chcemy zabijać, bić, kraść, okłamywać... W gruncie rzeczy tęsknimy też za miłością wielką i czystą, bo wiemy, że zdradzając uwłaczamy także sobie; bo nie nie kochaliśmy jak trzeba... W czym więc problem? To wrażenie, że Bóg nas niewoli jest błędne. On tak naprawdę tylko wspiera to, czego pragnie nasze serce.... Portal 93 Od słowa do Słowa 15 niedziela zwykła C DODANE AKTUALIZACJA DODANE «« | « | 1 | » | »»
15 niedziela zwykła rok c